Komórki tłuszczowe
Zastanawiam się od jakiegoś czasu jak się zabrać za moje osobiste adipocyty, które chyba ostatnio trochę zanadto rozpieściłam. Rozpieszczone puchną z radości, czego objawem są np. nadmiarowe centymetry tu i ówdzie, czy też niebezpiecznie wychylająca się w prawo wskazówka wagi łazienkowej. Adipocyty, czyli inaczej komórki tłuszczowe. To ważne wiedzieć, co –nieco na temat funkcjonowania własnego ciała. Już niejednokrotnie pisałam, że wiedza jest kluczem do zdrowia, ale klucz zadziała tylko wtedy, gdy znajdziemy odpowiedni zamek – czyli odpowiednie zastosowanie tej wiedzy – inaczej jest zupełnie bezużyteczna.
Nie będę się rozpisywać na temat szczegółowej budowy adipocytów, bo wiedza ta jest łatwo dostępna. Wspomnę tylko, że są dwa ich rodzaje: jednopęcherzykowe – wnętrze tej komórki wypełnia jedna kropelka tłuszczu – te właśnie tworzą tkankę tłuszczową żółtą (używa się też nazwy „biała”?) i służą za magazyn tłuszczu oraz wielopęcherzykowe – we wnętrzu tej komórki znajdują się liczne kropelki tłuszczu, tworzą one tkankę tłuszczową brunatną i są generatorem ciepła w naszym organizmie. Patologiczny nadmiar tkanki tłuszczowej to otyłość – stan, do którego nie chcemy się doprowadzić, a który stał się dziś epidemią na skalę światową. Cóż, zważywszy na to, co zjadamy (nie wszyscy, oczywiście) trudno się dziwić, a należy się spodziewać, że wkrótce ten stan będący zagrożeniem nie tylko zdrowia, ale i życia stanie się normą.
Zobrazuję może trochę jak to jest z komórkami tłuszczowymi. Zdrowa, przeciętna osoba składa się z około 25-30 miliardów komórek tłuszczowych, które nie znikają z naszego organizmu, nawet wtedy, gdy tracimy na wadze, (choć natknęłam się na stwierdzenie, że można doprowadzić do apoptozy takiej komórki, czyli jej śmierci w pewnych okolicznościach – nie wiem, czy to jest prawda). Osoba z nadwagą ma tych komórek około 75 miliardów, a otyła nawet 250-300 miliardów (!). Różnica jest powalająca!
Adipocyty, które już posiadamy są jak balony w naszym ciele: karmione tłuszczem rosną i rosną. Oprócz efektu czysto estetycznego mamy też zdrowotne: im większy adipocyt, tym trudniej wprowadzić do jego wnętrza glukozę. Hasło cukrzyca jest odmieniane dzisiaj przez wszystkie przypadki, a z badań wynika, że otyłość właśnie do niej prowadzi. Mało tego, nadmiar tkanki tłuszczowej to gwarantowany przewlekły stan zapalny (nie wnikając w procesy biochemiczne) oraz tzw. trzeci jajnik, który zalewa organizm nadmiarowymi hormonami. Cukrzyca, nowotwory, stany zapalne, zaburzenia gospodarki hormonalnej… myślę, że długo jeszcze mogłabym wymieniać „zalety” nadmiaru tłuszczu. Gdy zaczynamy od dziecka, dorosłość z wielkim brzuchem będzie trudna, walka z tłuszczem nierówna i często, niestety, skazana na porażkę. Jak bowiem wskazują badania, tylko 3% odchudzających się osób osiąga trwały efekt. To jak? Batonik do śniadaniówki i drożdżówka po basenie?
Gdy chudniemy komórki tłuszczowe zaczynają się kurczyć, ale nie znikają (niestety). Na domiar złego, kiedy często stosujemy różne diety i walczymy z efektem jojo fundujemy sobie jeszcze jedną atrakcję: hiperplazję komórek tłuszczowych – brzmi naukowo, a oznacza zwiększenie ilości adipocytów (oprócz oczywiście pompowania tłuszczem już istniejących). Może więc liposukcja? Nie koniecznie… W badaniu na zwierzętach Weber i wsp. wykazali szkodliwe wręcz efekty metaboliczne. Po odessaniu podskórnej tkanki tłuszczowej okazało się, że nastąpił przyrost tkanki tłuszczowej trzewnej, dodatkowo tłuszcz odłożył się w wątrobie i nastąpiło zjawisko wzrostu insulinooporności! Organizm zaczął się bronić przed tak drastycznymi metodami. Poza tym, mając na uwadze fakt, że w pewnych obszarach komórki tłuszczowe zostają mechanicznie odessane, a w innych zostają, wyobraźcie sobie jak taka osoba może wyglądać, gdy zacznie „dopieszczać” pozostałe adipocyty. Tam gdzie się ostały: zaczną puchnąć jak balony, a tam gdzie ich już nie ma – pustka. Czy możecie wyobrazić sobie takie ciało? Brr… Jeśli o mnie chodzi dziękuję bardzo za liposukcję. Lepsze efekty można uzyskać łącząc zmianę nawyków żywieniowych, regularną aktywność fizyczną i dobry stan ducha.
Chciałam na koniec zwrócić szczególną uwagę na jedną rzecz: wystrzegajcie się diet cud, ponieważ nie chodzi o to, żeby w miesiąc stracić 5kg a potem w następny odzyskać stracone kilogramy z nawiązką (i jeszcze zyskać nowe komórki tłuszczowe czekające na ich tuczenie). Celem ma być trwały spadek wagi, a to można osiągnąć tylko i wyłącznie przez zmianę nawyków życiowych nie tylko w kategorii żywieniowej, ale również aktywności fizycznej i w sferze mentalności. Wyzwanie to trudne, ale nagroda wspaniała!