Wapń – najważniejszy makroelement

Wapń – najważniejszy makroelement

Pij mleko – będziesz kaleką! Czy może hołdujecie innemu hasłu: Pij mleko – będziesz wielki!. Chwilami można zgłupieć. Pić to mleko czy jednak unikać. Przyznam szczerze, że zagłębiając się ostatnio w poważną lekturę „Norm żywienia człowieka” wydanych przez IŻiŻ momentami miałam wrażenie, że nie potrafię czytać tekstu ze zrozumieniem. Może Wy się wypowiecie, co sądzicie na temat wapnia, jego źródeł, jak dostarczacie sobie tego chyba najważniejszego pierwiastka dla naszego organizmu – i nie mam tu na myśli aptecznych suplementów-, bo te niestety marnie się wchłaniają – strata kasy. Bez dwóch zdań, co do wapnia wszystkie opracowania, przez jakie przebrnęłam – zarówno te chwalące picie mleka jak i te przeklinające je – zgadzają się w jednym: to jeden z najważniejszych makroelementów dla naszego organizmu. Wierzcie mi, że kości i zęby to wprawdzie największy magazyn wapnia w naszym ciele, ale co on – ten wapń jeszcze w nim wyczynia, to jakby powiedział mój dawny sąsiad – „w pale się nie mieści”!

Zacznijmy od początku. Wszyscy są chyba świadomi, że wapń to podstawowy budulec naszych kości i zębów gdzie zmagazynowane jest ponad 90% całkowitej ilości tego pierwiastka, jaki znajduje się w naszym organizmie. Oprócz tego wapń: aktywuje niektóre enzymy, ma udział w budowie hormonów, w przewodnictwie bodźców nerwowych, w kurczliwości mięśni i krzepnięciu krwi. Wapń jest niezbędny do prawidłowej pracy serca i układu naczyniowego. Zmniejsza przepuszczalność ścian błon komórkowych. Sporo tego, nieprawdaż i to raczej poważne sprawy załatwia ten wapń.

Skąd czerpać ten niezbędny do życia minerał? Z większości materiałów, zwłaszcza tych reklamowych, można dowiedzieć się, że najlepszym źródłem wapnia jest mleko. Stąd wspaniałe hasła reklamowe, akcje szkolne „szklanka mleka”, wmawianie nam, że Danonki – tfu! – to dla dzieci najlepsze, co może być na zdrowe kości (proszę, miejcie świadomość, że przemysłowa ilość cukru w tym maleńkim pojemniczku sprawia, że to produkt zupełnie bezwartościowy, a nawet szkodliwy dla dzieci, już nie wspominam, że zupełnie martwy, ponieważ wyprodukowany z pasteryzowanego mleka). Mleko w proszku to też według poważnych źródeł dobrze przyswajalne, – bo w ok. 32%(sic!) źródło wapnia. A co to takiego? Czy kto widział w przyrodzie mleko w proszku? Dalej można przeczytać, że „Spożycie wapnia w ilości 1500 do 2400ng/dzień (z diety i suplementów łącznie) nie wywoływało objawów związanych z nadmiarem tego pierwiastka w organizmie. Poważne zaburzenia funkcji nerek (zespół mleczno-alkaliczny) obserwowano natomiast u osób spożywających duże ilości wapnia z mleka (0,9-6,6 g/dzień) i dodatkowo przyjmujących wapń w postaci suplementów…” (Normy żywienia człowieka). No i jak z tym mlekiem? Pasteryzowane, jeszcze gorsze UHT, pozbawione życia, niezbędnych do dobrego trawienia i przyswajania enzymów. Taki biały płyn ma niewiele wspólnego ze świeżym mlekiem, takim prosto od krowy, która pasła się na zielonej łące. Sama wspominam czasy, kiedy to piłam u mojej babci mleko prosto od krowy. Teraz już tego nie robię. Stałam się miłośniczką zsiadłego i to też tylko z wiadomego źródła. Warto też wiedzieć, że zalewanie się mlekiem wcale nie sprawi, że przyswoimy więcej wapnia – to kolejna bzdura. Organizm weźmie tylko tyle ile potrzebuje i ani grama więcej, bowiem efektywność wchłaniania jest wyższa przy jego niskiej zawartości w diecie i małym stopniu wysycenia organizmu tym składnikiem. Weźmie ten wapń o ile oczywiście mamy odpowiedni poziom Wit D w organizmie – o czym już wspominałam – jak nie ma odpowiedniej ilości to nic nie weźmie, a właściwie weźmie z kości, żeby utrzymać odpowiedni poziom wapnia we krwi. Ponadto ważny jest potas i magnez, które też mają wpływ na prawidłową gospodarkę wapniową w naszym ciele.

Pamiętajcie, że picie mleka nie załatwia sprawy, czego przykładem może być pewna Pani skarżąca się prof. Michałowi Tombakowi, że jak to możliwe, że ma osteoporozę, skoro wypijała od wielu lat dużo mleka, zupy mleczne, kasze na mleku… Jest mnóstwo innych źródeł wapnia: jeżyny, wiśnie, buraki, brokuły, orzechy, sezam, kapusta, natka pietruszki, ryby jedzone z ośćmi, ziarna fasoli. Według niektórych źródeł jest tam wapń słabo przyswajalny. Ciekawa jestem czy słabiej niż z martwego mleka UHT, które może stać na półkach latami, albo czy słabiej niż przesłodzonych danonków, które co najwyżej mogą przyspieszyć próchnicę na zębach naszych pociech, ale z całą pewnością nie przyczynią się do rozwoju mocnych kości! Co ja się tak czepiłam tego danonka – bo to świństwo, a nie pożywienie, które ma dostarczać składników odżywczych młodemu organizmowi i reklamowanie go jako coś zdrowego powinno być karane, podobnie zresztą jak pseudo-czekoladowego kremu, którego głównym składnikiem jest cukier i olej palmowy z dodatkiem odrobiny kakao i orzechów - zgroza! Otóż cukier to główny wróg wapnia: jako syntetyczny produkt sprawia, że przy jego trawieniu powstają kwasy, które mają być z organizmu wydalone. Aby to zaszło potrzebne są sole mineralne w skład, których wchodzi też wapń. Zależność jest prosta: dużo cukru – dużo zużytego wapnia. Resztę każdy logicznie myślący dośpiewa sobie sam.

Jeszcze ciekawostka do własnych przemyśleń. Moja szwagierka jest Azjatką i w jadłospisie jej i jej rodziny mleko nie występuje. W Azji nie je się płatków z mlekiem na śniadanie i nie popija się szklanką mleka – no, chyba, że dotarły tam koncerny tłukące pseudo-zdrową żywność. Co ciekawe nie występuje tam problem osteoporozy na taką skalę jak w krajach „cywilizowanych”. Prof. Michał Tombak w swojej książce „Uleczyć nieuleczalne” pisze: „Na II międzynarodowym kongresie poświęconym wpływowi warunków życia i pracy na zdrowie ludzi, lekarze ze zdziwieniem stwierdzili, że mieszkańcom Europy brakuje 900mg wapnia dziennie, przy czym 90% wapnia otrzymywali oni wraz mlekiem i produktami mlecznymi, a większość Hindusów, mieszkańców Chile, RPA, Turcji wystarcza 300mg wapnia na dobę, przy czym produkty mleczne stanowią w ich jadłospisie zaledwie 10%, reszta to zboża, warzywa, owoce, orzechy, kiełki.”

Na koniec dodam, że wapń rzeczywiście występuje w mleku – pytanie, czy to jedyne i najlepsze jego źródło, o jakim mleku mówimy? Czy czasem mleko krowie nie jest najlepsze dla cieląt, którym mają dzięki temu krowiemu mleku wyrosnąć kopyta i rogi. Jak już musicie koniecznie pić mleko to może warto spróbować koziego, które ma inny skład i zawiera tryptofan – prekursor hormonu szczęścia – serotoniny. Kawałek dobrego, szwajcarskiego sera też dobrze wpłynie na ilość wapnia, tym bardziej, że Szwajcarzy nie zignorowali sprawy pasteryzacji mleka. Dzięki tej świadomości szwajcarscy urzędnicy nie podporządkowali się wymogom UE dotyczącym pasteryzowania przetworów z mleka. Dzięki nim możemy rozkoszować się prawdziwym, pełnym smaku i składników odżywczych szwajcarskim serem zamiast wyjałowionego z wszelkiego życia wyrobu seropodobnego.

Smacznego, przy desce szwajcarskich niepasteryzowanych serów podanych w towarzystwie orzechów (dobre źródło wapnia) i kieliszku dobrego wytrawnego wina pełnego dobroczynnego resweratrolu.

admin

Author: admin